Szpieg, który mnie rzucił – zwiastun i nowy plakat komedii z Milą Kunis Zadebiutował nowy zwiastun nowej komedii The Spy Who Dumped Me, o przyjaciółkach wplątanych w międzynarodowy spisek. Zobaczcie wideo i nowe plakaty. Fabuła filmu Szpieg, który mnie rzucił skupia się na dwóch przyjaciółkach [czytaj dalej]
Przechodzę przez „żałobę” po zakończeniu związku, który trwał 13 lat… Jestem emocjonalnym wrakiem człowieka. Od rozstania minęły 3 miesiące. Pierwszy miesiąc to była jakaś masakra- ciągle płakałam, nie jadłam, nie spałam, zawaliłam pracę, nie byłam w stanie ogarnąć codzienności. Wraz z partnerem straciłam też dach nad głową, nasze wspólne psy i środki, które inwestowałam w jego mieszkanie, które wiele lat było naszym wspólnym domem. To brzmi, jakbym była jakąś potworną materialistką, ale w takich okolicznościach taki fakt też cholernie boli. W drugim miesiącu jakoś zaczęłam się zbierać, teraz jest trzeci miesiąc, przyszła wiosna, a do mnie jakby to wszystko trafiło na nowo- nie mogę normalnie funkcjonować, ciągle płaczę i myślę o nim. O tym, co robi, jak mu jest, dlaczego to się stało. Czy rzeczywiście jestem takim potworem, że musiał odejść. Czy zrobiłam wszystko, żeby związek uratować. Dlaczego to się stało. Nie mogę się z tym pogodzić. Miał być ślub, dziecko było w drodze, świeżo zakończony remont kuchni. Wiadomo, że między nami było różnie- było i cudownie, i były kłótnie, jak to w życiu, nie ma przecież idealnych związków. Przeszliśmy razem wiele- ciężkie czasy, wręcz biedę, bezrobocie, trudny "dorabiania się", choroby i śmierć bliskich nam osób, ale zawsze udawało nam się wyjść z kryzysów. Dwa miesiące przed zaplanowanym ślubem partner oznajmił mi, że się zakochał w koleżance z pracy. Nie będę wchodzić w szczegóły całej historii, bo musiałabym tu napisać wypracowanie o objętości encyklopedii, ale po krótce opowiem, że przez miesiąc próbowałam go przekonać, że nie warto niszczyć naszego „my”- tych wspólnych lat, planów, marzeń. Żeby się opamiętał, że przecież tą dziewczynę ledwo zna (znaj się z imprez firmowych i wyjazdów integracyjnych, w sumie widzieli się z 10 razy). Oczywiście dowiedziałam się jaka to jestem beznadziejna, nasz związek beznadziejny i tak dalej. Że nuda, rutyna, wypalenie. Ale wtedy myślałam, że są to takie błahe powody, że nie warto dla nich kończyć związku, że można wszystko uratować, jeżeli oboje się postaramy. Że daliśmy się po prostu ponieść codzienności, zatraciliśmy się oboje w pracy i walce o lepszy byt, że siebie straciliśmy z oczu. Jednak mój kochany uważał inaczej, ale żeby nie było, że on się nie starał – zrobił coś na kształt castingu- siadał sobie i rozważał, która z nas jest lepsza, ma bardziej odpowiadające mu cechy charakteru i wyglądu. Raz deklarował, że chce ze mną być, że mnie kocha i nie wyobraża sobie beze mnie życia, że przecież ja jestem jego całym światem i życiem a po 2-3 dniach totalnie zmieniał zdanie na że to nie ma sensu, nie ma czego ratować, że ta jego „przyjaciółka” jest taka wspaniała, cudowna, delikatna, że tak dobrze mu się z nią rozmawia, że nigdy się tak nie czuł. W czasie dni, kiedy był „na tak” na mnie, zabrał mnie raz na kolację i uznał, że o wystarczający dowód na to, że mu zależy. Kontaktu z nią nie zamierzał zrywać, „bo będzie jej przykro, nie może jej zranić”. Nawet pojechał do miasta, w którym ona mieszka, żeby się z nią zobaczyć, potem mi opowiadał, że podczas tego spotkania całowali się i że nie mogę mieć o to do niego pretensji, bo on jest dorosły i ona też i że mogą robić co chcą. Byłam w takim stanie, że byłam gotowa zgodzić się na wszystko, byleby tylko ze mną został. Nawet, jakby mi kazał sobie obie nogi odrąbać. W pewnej chwili dopiero zorientowałam się, że nie jestem w stanie spełnić wszystkich jego żądań- zmienić o 180 stopni swój charakter, zrezygnować ze wszystkiego co kocham i tolerować, że on i tak będzie się z nią spotykał, bo przecież razem pracują. Nie zmienię się też naglę w bujnowłosą modelkę o nieskazitelnej skórze (argumenty odnośnie wyglądu użyte przeciw mnie- mam za szerokie biodra i w ogóle figurę nie taką, rozstępy oraz krótkie i za rzadkie włosy oraz styl do kitu). Dowiedziałam się jaka jestem nudna, mało spontaniczna, ograniczona, wredna i jędzowata. Zaczęłam w pewnej chwili szukać nawet mieszkania, bo przestałam widzieć nadzieję na ratunek. Przeszukiwał mi telefon i komputer, kazał się potem spowiadać, do kogo dzwoniłam i dlaczego, dlaczego takie a nie inne strony w necie przeglądam, że jestem taka durna, bo się naczytam głupot w internecie. O tym, że mam się wyprowadzić poinformował mnie przez telefon. Zabrałam rzeczy. Potem powiedział, że jestem głupia, że mogłam zostać, bo „on mnie w cale nie wyrzucał, jakbym sobie tak mieszkała z nim jeszcze ze 2-3 tygodnie, on by sobie tak na mnie popatrzył to może by zdanie zmienił”. Potem, że to wszystko moja wina, bo ja byłam… (i tu znów lista moich wszelkich przewinień), że od dawna się ze mną męczył i że nie jestem kobietą, której on potrzebuje. Że nie chce mieć związku z etykietą „po przejściach”, ale woli sobie zacząć nowe życie z młodszą kobietą, którą „on sobie ulepi tak, żeby jemu pasowała”. Nie będzie się dalej męczył, pracował nad sobą (bo on nie ma sobie nic do zarzucenia, on nie zrobił przecież nic złego), nad związkiem, bo i tak się nie uda. Że nie zostanie ze mną ze względu na dziecko, że mam sobie zrobić „z tym”, co uważam za stosowne (ostatecznie ze stresu i wyczerpania i tak poroniłam). I jeszcze że jestem materialistką, pragmatyczką i egoistką, bo przy rozstaniu zażądałam podziału wspólnie kupionych rzeczy. Że wszystko źle rozegrałam, bo gdybym wtedy czy wtedy (z podaniem konkretnych sytuacji) powiedziała/ nie powiedziała, zrobiła/ nie zrobiła czegoś tam, to wtedy on by zmienił zdanie. Potem jeszcze wydzwaniał w nocy, że siedzi w pustym mieszkaniu, że nie ma mnie, że on nie wie, jak będzie dalej żył, że mnie kocha i tak dalej. Myślałam, że się ocknął, że uda nam się uratować nasz związek. Rano już było inaczej- twierdził, że oczywiście kocha mnie, ale nie może ze mną być, bo za dużo złego się już stało, że on się zaangażował już w relację z tamtą i ona na niego czeka. Co więcej - ona była cały czas zaangażowana w nasze rozstanie, w tą walkę, zwierzał jej się i pytał, co ma robić (!). Jestem wrakiem człowieka, nie mogę się pozbierać. Nie widzę teraz sensu niczego – życia, dbania o siebie, wychodzenia z domu. Zmuszam się do wychodzenia ze znajomymi, na koncerty, wystawy, do kina, ale zwykle kończy się to płaczem w kiblu albo w drodze do domu, bo ciągle myślę o tym, że mogłabym to robić z nim. Albo że mogłabym być w domu z nim. Nie mam totalnie ochoty spotykać się z innymi facetami, mam ich dość na wieki. Nie zapomnę go nigdy, innemu już nie zaufam ani nie pokocham. Nie potrafię. Temu oddałam całą siebie. Czuję się nic nie warta, brzydka, ciągle tylko oglądam te włosy, które mi wypomniał, już nawet chciałam się na łyso ogolić. Wyrzuciłam zdjęcia, pamiątki, prezenty. Nie mogę się jeszcze przemóc przed pozbyciem się pierścionka zaręczynowego. Dostrzegłam rzeczy, które były złe między nami, co powinniśmy zmienić już dawno, ale olaliśmy to, bo brak czasu, ciągła pogoń za wszystkim. Ale mimo wszystko boli to, że on nie chciał zawalczyć, że wybrał tą łatwiejszą drogę, wymienił mnie „na lepszy model” jakbym była pralką. Zdradził (dla mnie to, co zrobił to zdrada emocjonalna). A ja uważałam, że on i nasz związek są warte każdego poświęcenia. Ja dawno temu, żeby go zadowolić rezygnowałam z wielu rzeczy, bo według niego poświęcałam na to za dużo czasu albo było to głupie. Przypominam sobie wszystko, co robiłam w tym związku- że pisałam za niego pracę dyplomową, że przez rok, jak był bezrobotny to zasuwałam na dwóch etatach, żeby utrzymać dom i spłacić kredyty, że nawet jak byłam chora to dawałam z siebie 100% - z gorączką potrafiłam gotować obiad, żeby miał, jak wróci z pracy i nie chciałam być „obciążeniem”. Zrezygnowałam ze swoich zainteresowań i pasji, działalności charytatywnej, ograniczyłam kontakty z rodziną i znajomymi i wzięłam na siebie 95% obowiązków domowych, żeby on mógł spokojnie pracować i potem odpocząć po powrocie. Fakt, jestem wybuchowa, mam różne wady (a czy ktoś ich nie ma?), ale czy nie zasłużyłam zamiast takiego traktowania na rozmowę? Choć nigdy nie czułam się przy nim piękna (zawsze było coś do poprawy), kochana czy zwyczajnie fajna (wciąż mnie za wszystko krytykował), skończył mi się świat. Nie mogę się z tym pogodzić. Kocham go nadal i nie mogę normalnie żyć. Nawet głupi program w tv, który oglądaliśmy wspólnie doprowadza mnie do płaczu. Jadąc do pracy codziennie przejeżdżam niedaleko jego domu, codziennie rano płaczę. Wszystkie samochody w kolorze niebieskim (jak jego) doprowadzają mnie do histerii. Tak samo, jak ludzie z psami (zostały u niego nasze wspólne psy i nie chce mi ich oddać) czy kobiety z dziećmi w wózku albo wystawa sukien ślubnych. Boli mnie też to, że on mnie tak szybko wymazał ze swojego życia, jakbyśmy znali się tydzień, ani byli ze sobą 13 lat. Musiałam niemal błagać o oddanie reszty moich rzeczy. Wmawiał mi, że tak strasznie cierpiał po mojej wyprowadzce, a wiem, że po niecałych 2 tygodniach już z tą nową był na romantycznym wypadzie w góry (mi zarzucał, że przeze mnie nigdzie nie wyjeżdżamy i nie wychodzimy, ale wszelkie moje pomysły sam torpedował lub nie robił nic w tym kierunku, żeby cokolwiek zrealizować albo mówił, że nie, bo on nie może wziąć urlopu). Boli, że teraz dla niej skłonny jest wziąć urlop na wyjazd, albo wyjść gdzieś, a ja nie byłam warta poświęcania mi czasu w ten sposób. Nawet do kina chodziliśmy 3 razy w roku. I zazwyczaj na filmy, które on chciał. Jak chciałam iść na film/koncert/ cokolwiek innego, co interesowało mnie, to musiałam iść sama albo z koleżanką. Czuję się jak śmieć. Raz, że mnie zostawił po tylu latach, dwa- że ja i nasze związek nie byliśmy dla niego warci tej walki, trzy - że ona jest teraz warta wszystkiego, nie szczędzi na nią czasu ani hajsu. A ja przez 13 lat bycia z niam zawsze płaciłam za siebie nawet za głupią kawę na stacji benzynowej, żeby nie usłyszeć, że jestem z nim dla pieniędzy. Usłyszałam od niego, że to wszystko moja wina, że on po prostu nie może już ze mną wytrzymać, że go zmuszałam do ślubu bo „zbliżam się do 30- tki i po prostu mi odjebało”, że on musi odejść, bo ze mną nie da się żyć a ona jest taka cudowna, bo z nikim mu się tak dobrze nie rozmawia, jak z nią, że nie zachwycałam się nim, a ona go adoruje, żebym „zrobiła coś ze sobą, bo żaden facet ze mną nie wytrzyma”. Że ja nie doceniałam jego uczuciowości, a ona jest taka biedna, że na pewno doceni to, jaki on jest dobry. Ale też żebym się nie załamywała, bo być może wróci do mnie, jak mu z nią nie wyjdzie. Ale że się też nad tym dobrze zastanowi, bo będzie musiał ocenić, czy opłaca mu się dwa razy wchodzić do tej samej rzeki. Czy to kiedyś minie? W tej chwili mam w głowie obraz siebie jako zaniedbanej samotnej kobiety ze stadem kotów, siedzącej w zasyfionym mieszkaniu, w dresie, zgorzkniałej. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie komuś innemu zaufać, kogoś innego pokochać. Czy znajdę w sobie siłę i chęć na chodzenie na randki, na rozwijanie znajomości, pracę nad związkiem i czekanie "czy coś z tego będzie". Zresztą skoro jestem taka beznadziejna i nudna (brzydka i z problemami zdrowotnymi i coś tam jeszcze), to kto mnie będzie chciał.
Jak ten chłopak mnie zostawił, bo był zazdrosny o mój zawód i sukces, to leżałam w łóżku, zajadałam na przemian z imprezowaniem. To rozstanie mnie kompletnie zdruzgotało. Ja go tak kochałam, byłam przekonana, że będziemy do końca życia i to był dla mnie szok.
crybabyy Dołączył: 2013-06-16 Miasto: kraków Liczba postów: 636 10 lutego 2015, 14:20 Dziewczyny, nie wiem co mam ze sobą zrobić...jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam. Może byliśmy ze sobą krótko, bo niecały rok, ale dla mnie to wystarczająco, by kogoś pokochać całym sercem. A on odszedł..nie wierzę w to co się stało. Dalej mam nadzieję i wierzę w to, że się odezwie. Kłóciliśmy się ostatnio, ciągłe pretensje, doszły do tego nerwy i stres na uczelni, moje problemy rodzinne, ale nigdy nie przeszło mi przez myśl, żeby go zostawić. Był dla mnie wszystkim, całym światem, moim mężczyzną, moim ideałem...nie chce mi się jeść, nie chce mi się spać. Czuję jakby ktoś wyrwał mi wszystkie wnętrzności. Co ja mam teraz zrobić, pomóżcie, proszę... Edytowany przez crybabyy 10 lutego 2015, 14:21 Dołączył: 2010-07-16 Miasto: Warszawa Liczba postów: 2625 10 lutego 2015, 20:20 Nie ma rady, czas leczy się z tym, że twój "jedyny" to nie "jedyny", bo jakby nim był, to by z takiego z dXXpy wziętego powodu nie odszedł. Zrób sobie tydzień z lodami, poduszką, komediami romantycznymi. Porycz, posmarkaj kocyk, pogadaj z koleżankami, a potem wstań, otrzep garniturek i idź dalej. To świetnie, że tak intensywnie to odczuwasz i przeżywasz, ale nie pozwól, żeby cię to zeżarło. Za parę lat uznasz to za przyjemne, melancholijne, trochę wstydliwe ci się wydawać, że my tu stwardniałe, granitowe baby mówimy ostre słowa, ale tak nie jest. Każda z nas w jakimś stopniu przeżyła coś podobnego, każda swoje przeryczała (bądź przeryczy) i wszystkie dochodzą do jednego wniosku. Czas leczy rany, oraz -dobrze, że się takie "związki" kończą, bo tylko w ten sposób lepsze mają szanse nie rozpamiętuj tutaj, i nie truj sobie, że to jedyny, najjedyńszy, że się wie, bla bla... my to wszystko przerobiłyśmy, przepłakałyśmy, przetrawiłyśmy i wiemy, że teraz twoje słowa to pył na wietrze. Jeszcze się roztkliwisz nie raz, jak kiedyś pomyślisz o tych dzisiejszych tragicznych perypetiach miłosnych Edytowany przez datuna 10 lutego 2015, 20:21 Dołączył: 2013-02-20 Miasto: Bahamy Liczba postów: 5238 10 lutego 2015, 20:34 Spokojnie kazdy to przechodzil przejdziesz i ty. Fuffa 10 lutego 2015, 20:38 Masz prawo ryczeć, czuć się źle i nie mieć ochoty wstać z łóżka. Też przez to przechodziłam ;) pamiętam, że był taki czas, gdy zastanawiałam się, kiedy pierwsza myślą po przebudzeniu, nie będzie myśl o nim ;) oczywiście taki dzień nadszedł ;) teraz wspominam to z uśmieszkiem pod nosem i jestem w bardzo szczęśliwym związku :) Dołączył: 2014-03-31 Miasto: Tam Gdzie Pada Najwiecej Liczba postów: 355 10 lutego 2015, 20:46 tez kiedyś czułam to samo co ty. myslalam ze wszystko juz gdzies stracone. sytuacja byla podobna. Mam nadzieje że i do ciebie los się usmiechnie :) 10 lutego 2015, 20:53 Zakochanie bez pamięci jest jak polanie ogniska benzyną - szybko, intensywnie i łatwo się poparzyć, a jak się znajdzie prawdziwą miłość, to jest jak przy kominku, może i powoli się czasami pali, ale pewnie i solidnie, i daje takie rozkoszne ciepełko :) Edytowany przez 734ead6d90f2289e5308f15c6296a0c3 10 lutego 2015, 20:54 Dołączył: 2014-02-20 Miasto: wrocław Liczba postów: 230 10 lutego 2015, 21:13 i pomyslec,ze ja jeszcze 4 msc temu przezywalam to samo :P DZIEWCZYNO! Ogarnij się! nie ten to nastepny! życie po rozstaniu może okazać się o wiele lepsze, uwierz! Teraz jak patrze jak moj byly wrzuca na fejsa zdjecia z kolezankami (chyba chce zebym byla zazdrosna czy cos ) to tylko uśmiech wywołuje :) jest tyle rzeczy do zrobienia! Ja rzucam pracę i jadę za granicę odetchnij, wyspij się, zjedz tonę czekolady i... zastanów się czy jest nad czym płakać kłotnie, zgrzyty,nieporozumienia.. to sie zdarza w kazym zwiazku,ale czasami to jest poczatek konca. U mnie np czuje ze zwiazek skonczyl sie juz dawno,a przez ostatnie 2 msc tylko bylismy parą. Meczylismy sie razem, w koncu spakowalam manatki o 3 w nocy i wróciłam do mamy najlepsza decyzja ever! 3mam kciuki, dasz radę,uwierz w siebie, zajmij się sobą! zrób cos, czego nigdy nie robiłas! Dołączył: 2011-12-01 Miasto: Warszawa Liczba postów: 1923 10 lutego 2015, 21:30 ZizuZuuuax3 napisał(a):Nie mam na myśli żeby ktoś się płaszczył przed kimś bo jeśli mnie facet wtedy zdradzał to od razu dla mnie skończone ale po Twoim opisie nie rozumiem dlaczego Twój facet Cię zostawił. Wypadałoby to wyjaśnić chyba? Ja bym tak wolała, wiedzieć dlaczego?. Wybacz..nie napisałam, bo w sumie nie ma konkretnego powodu. Uznał, że się psuje między nami (ostatnie kłótnie) i że nie potrafi przy mnie być i mnie wspierać. I że po prostu z "jest między nami dobrze, ale momentami źle", stało się "jest między nami źle, ale momentami dobrze"To jest totalnie szczeniackie zachowanie. Jak można zostawić kogoś tylko dlatego że przyszedł kryzys i są problemy? Co ten facet życie nie zna? Oczekiwał niekończącej się bajki i fajerwerków? Związek to wspieranie się wzajemnie i bycie ze sobą na dobre i złe, a jeżeli on zostawia Cię właśnie w tej złej chwili to nie jest wart Twoich łez! To mi nawet przez myśl nie przeszkodzi... Ja z moim mężczyzną wspieramy się w każdej chwili, rozwiązujemy razem każdy problem, są momenty że żyć się nie chce ale my jesteśmy przy sobie i przechodzimy przez to razem. To jak postąpił ten chłopaczek to zwykły dowód na to że nie jest gotowy na poważny związek. Dołączył: 2011-02-03 Miasto: North West Liczba postów: 746 10 lutego 2015, 21:33 napisał(a):Zakochanie bez pamięci jest jak polanie ogniska benzyną - szybko, intensywnie i łatwo się poparzyć, a jak się znajdzie prawdziwą miłość, to jest jak przy kominku, może i powoli się czasami pali, ale pewnie i solidnie, i daje takie rozkoszne ciepełko :) Pięknie to ujelas :) Dołączył: 2009-02-24 Miasto: Częstochowa Liczba postów: 1064 10 lutego 2015, 22:09 Przejdzie. Mnie zajęło to rok. Trochę wtedy popłynęłam (jeden z ciekawszych etapów w moim życiu!) aż spotkałam mężczyznę mojego życia i za 6 miesięcy biorę ślub. KONIEC. Dołączył: 2012-12-27 Miasto: Siedlce Liczba postów: 221 10 lutego 2015, 22:10 Aksiuszka napisał(a):ZizuZuuuax3 napisał(a):A ja Ci nie powiem abyś po prostu żyła dalej bo się nie da. Wiem co czujesz, przeszłam przez to samo. Facet mnie rzucił bo zakochał się w innej. Ponad rok leczyłam się z miłości do niego. Nie uznaje czegoś takiego jak głowa do góry i żyj dalej, miłość to coś więcej, to silne uczucie które nie minie w 5 min. Jeżeli jeszcze można to trzeba ratować związek, walczyć. Rok to niby nie 10 lat ale to też długo. Proszę Cię... Niech dziewczyna wyjdzie z tego z twarzą, a nie błaga jakiegoś durnia o drugą szansę. Trzeba mieć trochę godności i rozumu, a nie beczeć u faceta na wycieraczce i smarkać mu w rękaw, namawiając nieśmiało na "seks na pogodzenie". Rozumiem zawalczyć o związek, kiedy obydwoje chcą utrzymać go na powierzchni, mają wspólny majątek, interesy i dzieci. Jeśli to szkolne zakochanie, to raczej nie miłość. Miłość to wybór, a nie burza to tylko moje zdanie.[/quoterównież podpisuję się pod tym, trzeba żyć dalej każdy kiedyś to przeszedł i przeżył nawet jeśli się wydawało wtedy że moje uczucie jest wyjątkowe, prawda jest taka że dla każdego jego uczucie jest wyjątkowe.Zobacz 3 odpowiedzi na pytanie: co ja mam zrobić ? moja przyjaciółka ma doła , rzucił ja chłopak i teraz wygaduje mi taki rzeczy żę np chce umrzeć i wgl.. maksra co ja mam zrobić. ona mówi że go cholernie kocha i nie może o nim zpaomniec i wgl. więc prosże powiedzcie mi Data utworzenia: 11 kwietnia 2014, 8:10. Partner Julii Pietruchy porzucił USA, aby zamieszkać w Polsce. Dzięki temu ona może się rozwijać zawodowo Julia Pietrucha Foto: Andrzej Marchwiński / Julia Pietrucha od kilku lat zdobywa popularność jako aktorka znana z serialu „Blondynka”, a tej wiosny robi furorę w muzycznym show „Twoja twarz brzmi znajomo”. Tych sukcesów prawdopodobnie by nie było, gdyby nie poświęcenie Iana Dowa. Ukochany Julii, z którym jest od prawie 4 lat, zdecydował się porzucić kraj ojczysty, wyprowadził się z USA i osiedlił w Polsce. – „W USA na pewno jest łatwiej żyć, ale oboje zdecydowaliśmy, że teraz jest czas na moją karierę” – tak decyzję zamieszkania w Polsce tłumaczy nam Julia. – „To nie poświęcenie, to wybór wspólnej drogi. Stwierdziliśmy, że tutaj stworzymy życie” – podkreśla. Plany zawodowe Julii na razie mocno ją trzymają w Polsce. W związku z czym w najbliższym czasie para nie planuje przeprowadzki. Zapytana jednak, czy podążyłaby za swoim ukochanym, gdyby on dostał świetną propozycję pracy za granicą, Pietrucha odpowiada: – „Gdyby to była oferta pracy w Stanach, to nie wiem, czy by się na nią zdecydował” – zdradza nam aktorka. Zobacz także Bo Ianowi wiele się w jego rodzinnym kraju nie podoba. – „Tam wszystko jest ustawione, to policyjny kraj. Tam życie niby jest proste, ale wiele jest spraw, z którymi Ian politycznie się nie zgadza” – dodaje Julia. Bardziej go ciągnie w egzotyczne zakątki świata. – „Gdyby propozycja wiązała się z wyjazdem np. do Tajlandii, to wiem, że on już by czekał z walizkami. Wtedy musiałabym się głęboko zastanowić nad przeprowadzką” – śmieje się Pietrucha. /9 Andrzej Marchwiński / /9 Julia PIetrucha Andrzej Marchwiński / Julia Pietrucha świetnie sobie radzi w polskim show-biznesie /9 Julia PIetrucha, Ian Dow Kapif Wszystko dzięki temu, że jej partner postanowił dla niej przeprowadzić się ze Stanów do Polski /9 Julia PIetrucha, Ian Dow Kapif Dzięki ofiarnemu partnerowi Julia Pietrucha może swobodnie realizować swoje zawodowe plany /9 Julia PIetrucha POLSAT Tej wiosny Julia świetnie sobie radzi w show "Twoja twarz brzmi znajomo" /9 Julia PIetrucha Materiały prasowe Jednym ze scenicznych wcieleń Julii była Marilyn Monroe /9 Julia Pietrucha Kapif Julia Pietrucha nie wyklucza kiedyś przeprowadzki, ale na razie to Polska jest miejscem, gdzie realizuje swoje zawodowe plany /9 Julia PIetrucha Materiały prasowe Najbliższy jej sercu jest obecnie śpiew /9 Julia PIetrucha, Ian Dow Kapif Julia Pietrucha z partnerem Ianem Dowem Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: Przed chwilą powiedział, że nie wie, czy chce ze mną być. A ja jeszcze wstając rano myślałam, że mam w życiu wszystko. Że mam JEGO. Dlaczego tak kurwa musi być? Przecież nie mogę rozkazać mu, żeby mnie kochał. Co za chujnia. Nic nie mogę zrobić. Myślałam, że to właśnie ten jedyny, że nasza miłość będzie
Kobieta zastanawia się, czy dać mu drugą szansę. Fot. Unsplash Podobno każdy facet po pewnym czasie nudzi się partnerką i rozgląda na boki. Nie w tym sensie, że szuka okazji do zdrady, ale dostrzega inne kobiety i myśli o nich w kategoriach seksualnych. Bywa, że kończą się one w łóżku. Bardzo często zdarzają się też sytuacje, gdy po wielu latach bycia razem on zakochuje się w innej i porzuca dla niej partnerkę. Najczęściej dotyczy to związków niezalegalizowanych, gdy facet ma poczucie, że nie grożą mu żadne konsekwencje. Wyjaśnię Wam, dlaczego bez żalu rzuciłem swoją dziewczynę Ewa jest jedną z porzuconych kobiet. Była z Emilem 7 lat, kiedy postanowił odejść do innej. Po roku odezwał się do swojej byłej, ponieważ chciałby do niej wrócić. Ewa nie wie, co o tym myśleć. Jej uczucia do Emila nie wygasły, ale nie wie, czy warto dać mu drugą szansę. - Bardzo przeżyłam rozstanie. Do dziś nie zapomniałam chwili, gdy Emil poinformował mnie, że kocha inną i odchodzi. Zrobił to po 7 latach bycia razem. Wynajmowaliśmy razem mieszkanie, mieliśmy wspólny budżet, kota i plany, aż nagle dowiedziałam się o innej. Poznali się w pracy. Emil powiedział, że to miłość od pierwszego wejrzenia. Bardzo cierpiałam. Otrząsnęłam się dopiero pół roku później. Pomogła mi praca, przyjaciele i rodzina. Czasami myślałam o Emilu, a znajomi donosili, co u niego. Usłyszałam, że zamieszkał z tamtą dziewczyną. Fot. Nie ułożyłam sobie życia prywatnego. Stwierdziłam, że na razie nie chcę innego faceta. Wtedy odezwał się Emil i zburzył spokój, który wypracowałam. Około miesiąc temu przyszedł do mnie do pracy z wielkim bukietem czerwonych róż. Kazałam mu się wynosić, ale kiedy wychodziłam po zmianie do domu, okazało się, że czeka przed budynkiem. Nalegał na rozmowę. Ewa zgodziła się na kawę. Emil podczas spotkania wyznał jej, że zerwał z tamtą dziewczyną i chciałby, aby mu wybaczyła i dała drugą szansę. Powiedział, że tęskni za nią, bardzo żałuje, że przysporzył jej cierpienia i marzy o powrocie. Ewa nie dała mu odpowiedzi. Nie obiecała mu nawet, że jeszcze kiedykolwiek się z nim spotka. Raczej dała do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. - Emil się nie poddał. Dzwoni prawie każdego dnia. Powiedziałam mu, że muszę wszystko przemyśleć. Na początku byłam pewna, że do niego nie wrócę, ale ostatnio zaczęłam się trochę łamać. Przypomniały mi się wszystkie wspólnie spędzone chwile. Muszę powiedzieć, że on mnie nigdy nie zawiódł. Poza tym, że zostawił mnie dla tej dziewczyny. Był dobrym partnerem. Zdążyliśmy się poznać przez 7 lat bycia razem. W tym 5 spędziliśmy pod jednym dachem. Fot. Emil jest odpowiedzialnym, zaradnym facetem. Pomagał mi w domu, organizował niespodzianki i nigdy nie był skąpy. Myślałam, że to ten jedyny. Tylko jedna rzecz dała mi do myślenia – odwlekał zaręczyny, chociaż ja delikatnie poruszałam ten temat. Mówił, że jeszcze nie jest gotowy na ten krok. Wtedy pojawiła się Gabriela i nasz związek się rozpadł. Generalnie moi znajomi zawsze go chwalili. Zrobił na nich dobre wrażenie. Podobnie na rodzicach. Teraz wszyscy się podzielili. Jedni mówią, że każdemu należy się druga szansa. Oni podkreślają, że byliśmy bardzo zgraną parą, a on wreszcie zrozumiał, kto jest dla niego najważniejszy. Z kolei inni twierdzą, że facetowi, który raz zdradzi czy porzuci nie można ufać. Tym bardziej, jeżeli po kilku latach nie wychodzi z poważną deklaracją. Ci znajomi mówią, że on jest niedojrzały i będzie skakał z kwiatka na kwiatek, bo najwyraźniej szuka kobiety, która zgodzi się z nim żyć przez cały czas na kocią łapę. Doradzili mi, abym upewniła się, jakie on ma zamiary, bo w takiej sytuacji powinien pojawić się u mnie nie tylko z kwiatami, ale i pierścionkiem, a do tego błagać o przebaczenie. Ewa częściowo przyznaje im rację. - Emil na naszym ostatnim spotkaniu nie wspomniał o zaręczynach. Wygląda na to, że chce żyć po staremu. Ja wolałabym małżeństwo, chociaż bardzo dużego parcia na legalizację związku nie mam. Poczułabym się po prostu pewniej. Fot. W moim przypadku najgorsze jest to, że wciąż go kocham. Okłamywałabym sama siebie, gdybym zaprzeczyła. Wiem, że Emil jest miłością mojego życia i raczej nie pokocham innego mężczyzny, a na pewno nie tak, jak jego. Wyznanie Marceliny: „Mój narzeczony jest snobem. Niedawno poprosił mnie o coś strasznego” Skąd ta pewność? Mam już na koncie pewne doświadczenia i nie jestem nastolatką. Poza tym z Emilem byłam bardzo długo, a on nie jest moim pierwszym poważnym partnerem. Wiem, jakich facetow lubię i czego oczekuję od związku. Ogólnie wątpliwości jest mnóstwo. Nie wiem, jak było naprawdę pomiędzy Emilem a Gabrielą. On mnie nigdy nie okłamał, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo, ale skąd mam pewność, że to on rzucił ją, a nie ona jego? Może chce wrócić do mnie, bo nie chce być sam? To, co wiem na jego temat, przeczy takiej możliwości, ale nigdy nie wiadomo. Nic nie wskazywało też, że mnie zostawi dla innej. Waham się. Może jednak powinnam dać mu szansę? Z czasem może łatwiej będzie mi rozeznać sytuację. Nie jest fajnie żyć w samotności. Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomieniacKsp.