Przedstawiona w tym artykule historia polskiej obecności w Afryce Południowej jest bardzo skrótowa. Być może powstało już bardziej obszerne opracowanie na ten temat, ale nie wpadło w moje ręce. Dla uprzedzenia krytyki zdaję też sobie sprawę z pobieżności tego opracowania. Tym niemniej sądzę, iż zapełni ona pewną białą plamę, jaka istnieje w świadomości wielu Polaków
Przez rosyjską najemniczą firmę wojskową tzw. grupę Wagnera przeszło już ok. 10 tys. ludzi, jest tam duża rotacja - mówił na antenie ukraińskiego Radia NV Ilja Barabanow, korespondent rosyjskiej redakcji BBC. Jak dodał, 80 proc. "wagnerowców" walczyło w ukraińskim Donbasie. Ich zarobki mogą wynosić nawet 500 tys. rubli (ok. 26 tys. zł). Barabanow podkreśla, że zajmuje się tematem tzw. wagnerowców od początku istnienia tej grupy, czyli - jak twierdzi - od drugiej połowy 2014 roku. Wtedy zaczęli działać na terytorium samozwańczej tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej - dodaje. W Donbasie najemnicy zajmowali się "brudną robotą", np. "oczyszczali" teren ze zbyt samodzielnych bojowników walczących przeciwko siłom ukraińskim. Brali też udział w szturmie ługańskiego lotniska - mówi. Masowa rekrutacja w szeregi firmy zaczęła się przed wyjazdem do Syrii - dodaje. Mamy nową kopalnię ropy naftowej i gazu Polscy logistycy to pierwsza linia frontu walki o nowy porządek w transporcie. Powrotu do przeszłości już nie będzie Biznes przyjmuje ciosy. Obawy zaczynają się mnożyć KOMENTARZE (0) Do artykułu: Rosyjscy najemnicy walczą w Donbasie, Syrii i w Afryce; zarabiają dziesięć razy więcej niż w kraju
Poznaj ciekawszą stronę historii. Kontrowersje, tematy tabu, zabawne anegdoty. Epoki, władcy, wydarzenia, niezwykłe historie. Po prostu ciekawostki historyczne. Międzynarodowa organizacja broniąca praw chrześcijan Christian Solidarity Worldwide oskarża rosyjskich najemników, działających w Republice Środkowoafrykańskiej, o rażące łamanie praw człowieka. Mieli dopuszczać się morderstw, grabieży, gwałtów oraz porwań dla okupu. Zostali wynajęci przez prezydenta Faustina Touadéra do walki z grupami rebeliantów, którzy nękają ten kraj od wielu dekad, a tymczasem sami stali się jedną z nich. Łukasz Sośniak SJ – Watykan Rosyjscy najemnicy, którzy terroryzują ludność Republiki Środkowoafrykańskiej, to Wagnerowcy, czyli prywatna firma wojskowa stworzona przez byłych funkcjonariuszy rosyjskiego wywiadu. Grupa wykorzystuje luki w prawie międzynarodowym, walcząc za pieniądze na całym świecie. Jej żołnierze biją się w Syrii o dostęp do złóż surowców. Obecność jednostek Grupy Wagnera odnotowano aż w 24 krajach Afryki. Ich pobyt na Czarnym Lądzie określa się jako „Projekt Kontynent”, co nawet poprzez nazwę sugeruje kolonialne konotacje. W naszej części świata o Wagnerowcach jest głośno w związku z wojną na Ukrainie, gdzie zostali wysłani, aby siać chaos, ułatwiając rosyjskiej armii zdobywanie kolejnych miast. Zadania dywersantów polegają na działaniach pod obcą flagą, podkładaniu ładunków wybuchowych oraz zastraszaniu cywilów. Wprowadzenie terroru ma na celu pokazanie ludności, że opór nie ma sensu. Ukraińcy podejrzewają, że najemnicy zostali zainstalowani w Kijowie dużo wcześniej; potajemnie gromadzili broń przygotowując się do dywersji. W Republice Środkowoafrykańskiej, trzymając w ryzach najbardziej niebezpieczne grupy, pomagają zachować rządowi pozory stabilności i kontrolę nad częścią kraju. Zapewniają także utrzymanie się przy władzy obecnemu prezydentowi. Aby pomoc w walce z rebeliantami, Rosja dostarczyła najemnikom kałasznikowy, karabiny snajperskie i granatniki. ONZ twierdzi, że w ubiegłym roku, udokumentowano ponad 500 przypadków nadużyć, których dopuścili się najemnicy, takich jak pozasądowe egzekucje, tortury i przemoc seksualna.

Najemnicy na Fakt24.pl. Sprawdź najnowsze i najciekawsze materiały przygotowane przez redakcję w dziale Najemnicy. Dołącz, subskrybuj. Bądź na bieżąco!

Gazeta powołuje się na źródło w brytyjskim rządzie. Wszyscy rosyjscy najemnicy zdaniem dziennika przebywają w drugim co do wielkości libijskim mieście - Bengazi. Według gazety tzw. grupa Wagnera dostarczyła ANL broń, czołgi, drony, amunicję. Doniesienia o obecności wagnerowców w Libii potwierdziło dziennikowi źródło bliskie rosyjsko-libijskiej firmie z branży naftowo-gazowej. Rozmówca "Telegrapha" wskazał, że do ich obowiązków należy zabezpieczanie portów w Tobruku i Darnie dla rosyjskiej floty. Jeśli najemnicy przejmą kontrolę nad libijskim sektorem energetycznym, będą mogli zarządzać przepływem ropy do krajów południowej Europy - dodaje. Amerykański Bloomberg informuje, że armia Haftara od stycznia przejmuje w kraju kontrolę nad polami naftowymi. W lutym zajęła największe libijskie pole naftowe - El Szarara. Haftar popiera władze w Tobruku, które kontrolują wschód kraju. Nad zachodnią Libią sprawuje kontrolę utworzony w 2016 roku rząd porozumienia narodowego, uznawany przez społeczność międzynarodową. Pod koniec listopada portal BBC pisał, że najemnicy z tzw. grupy Wagnera po udziale w walkach na wschodzie Ukrainy i w Syrii od początku 2018 roku operują w Sudanie i Republice Środkowoafrykańskiej. Bloomberg podał, że firmy związane z Jewgienijem Prigożynem, nazywanym przez media "kucharzem Putina", działają już w dziesięciu krajach afrykańskich. Oprócz Sudanu, RŚA i Libii portal wymienił też: Madagaskar, Angolę, Gwineę, Gwineę Bissau, Mozambik, Zimbabwe i Demokratyczną Republikę Konga. Jak twierdzi Bloomberg, firmy związane z Prigożynem świadczą w Afryce usługi w zakresie ochrony, technologii, wsparcia politycznego w zamian za prawo do wydobycia surowców. Źródło: pap Nagranie w którym usłyszymy język polski na Ukrainie nie oznacza, że Polacy biorą tam czynny udział, co więcej kilku degeneratów nikt nigdy nie utożsamiał z całym narodem. Nie wykluczam, że może się znaleźć grupka ludzi podobnych do Pionokia, Poliniaka, Wisielskiego, Karła z Żoliborza, ale pytam co oni mają wspólnego z

Najemnicy z Europy, głównie specjaliści w zakresie obsługi ciężkiej broni, śmigłowców czy taktyki i dowodzenia otrzymują kilka tysięcy dolarów dziennie. Większość z nich pochodzi z Białorusi, Serbii i Ukrainy. Według portalu EU observer, znacząca liczba Polaków zajmuje się w Libii obsługą śmigłowców. Są tam także Belgowie, Francuzi i Grecy. Dla Kaddafiego walczą również najemnicy z Czarnej Afryki, którzy otrzymują powyżej 2 tysięcy dolarów za dzień. Wszyscy napływają do Libii przez wojskowe lotniska leżące na południu kraju. Armia Kaddafiego liczy jedynie około 25 tysięcy żołnierzy, gdyż wielu mundurowych zdezerterowało. Po stronie libijskiego dyktatora walczą też świetnie wyposażone bojówki, liczące nawet 50 tysięcy osób, dowodzone przez synów władcy. Informacje o europejskich najemnikach pochodzą od organizacji Lotophages Consulting, która zajmuje się między innymi kwestiami bezpieczeństwa instytucji unijnych. Ekspert zajmujący się kwestią przestępczości zorganizowanej Michel Koutouzis w lutym i w marcu zbierał informacje w północnej Afryce. Specjalista wyjaśnił, że w libijskim społeczeństwie niedopuszczalne jest zabicie przedstawiciela tego samego plemienia. Dlatego też Kaddafi potrzebuje do walk z powstańcami zagranicznych najemników. Według źródeł zbliżonych do opozycyjnych władz, wśród bojowników walczących po stronie dyktatora są też Algierczycy, Rosjanie i Syryjczycy. Jak podają informatorzy, zaczęli oni napływać do Libii po rozpoczęciu bombardowań przez siły Zachodu. Według opozycji, władze Syrii i Algierii boją się, że obywatele tych krajów wezmą przykład z Libijczyków i staną do walki. Organizacja Human Rights Watch, której trzej przedstawiciele przebywają na libijskim froncie, dystansuje się od tych inforamcji. Aktywista Peter Bouckaert powiedział, ze dotąd organizacja nie ma dowodów, by w szeregach walczących dla Kaddafiego byli Europejczycy, obywatele RPA czy Zimbabwe. Powołał się przy tym na źródła wśród południowoafrykańskich najemników. Według Bouckaerta, cudzoziemcy w Libii to w większości imigranci zarobkowi z Afryki subsaharyjskiej. Przeczytaj artykuł w EUobserver

Rosyjscy najemnicy, wykorzystywani przez Kreml do akcji specjalnych, m.in. w Syrii i Afryce, mieli dostać za zadanie zlikwidowanie prezydenta Ukrainy. Jak podaje amerykański wywiad, Rosja zaczyna mieć problemy z realizacją zamówień na dostawy broni do krajów afrykańskich. Rosyjski biznes w Afryce opiera się przede wszystkim na dostawach sprzętu wojskowego. Około 30 proc. broni kupowanej w Afryce Subsaharyjskiej pochodzi od rosyjskich dostawców. Jak podaje Foreign Policy, amerykański wywiad ustalił, że Rosja nie jest w stanie realizować kontraktów. Po ataku na Ukrainę priorytetem są dostawy na front. — Moskwa będzie próbowała pozostać wiarygodnym dostawcą broni, ale musi jednocześnie dostarczać broń na front ukraiński i radzić sobie z utrudnieniami w produkcji, wynikającymi z nałożenia na Rosję sankcji — powiedział w rozmowie z Foreign Policy ekspert think tanku CNA Samuel Bendett. Nie będzie bazy w Sudanie Sprzedaż broni to ważny element rosyjskiej polityki zagranicznej. Rosjanie często podpisują kontrakty z krajami afrykańskimi, w których w zamian za dostawy sprzętu lub „usługi” wojskowe rosyjskie spółki dostają dostęp do złóż surowców naturalnych. Tak było np. w Sudanie, gdzie od 2017 roku Rosja stara się zbudować bazę wojskową i zapewnić sobie obecność na Morzu Czerwonym. Po podpisaniu porozumienia i wsparciu lokalnego dyktatora przez najemników Grupy Wagnera spółka M Invest, należąca do Jewgienija Prigożina, bliskiego współpracownika rosyjskiego dyktatora, zawarła z sudańskim rządem umowę w sprawie eksploatacji kopalni złota. W przeddzień rosyjskiej agresji na Ukrainę z wizytą w Moskwie przebywał sudański generał Mohamed Hamdan Dagalo. Wrócił z odnowieniem umowy na budowę bazy wojskowej u wybrzeży Morza Czerwonego. Teraz, jak podaje Foreign Policy, sudański rząd odrzucił rosyjską ofertę i wszystko wskazuje na to, że jednak rosyjskiej bazy w Sudanie nie będzie. Rosja może dużo stracić Afryka była dla Rosji dobrym rynkiem zbytu, źródłem surowców i potencjalnych sojuszników, choćby w gronie ONZ. Dlatego od kilku lat Rosja próbuje mocniej zaznaczyć swoją obecność na tym kontynencie. Najemnicy z Grupy Wagnera wspierali prezydenta Touaderę w Republice Środkowoafrykańskiej, skąd wyparli niemal w całości wpływy Francji. Obecność Rosji na kontynencie afrykańskim widać także w kontraktach rosyjskich spółek, które eksploatują tamtejsze złoża. Przykładem może być koncern Łukoil, który wydobywa ropę w Nigerii i Demokratycznej Republice Konga. Z kolei gwinejskie złoża boksytów eksploatuje koncern Rusal, a diamenty w Zimbabwe wydobywa Alrosa. Przymiarki do złóż ropy w Mozambiku robił też Rosnieft. Czytaj też:„Afryka, Ameryka”. Kuriozalna wypowiedź posła PiS stała się hitem sieci Do Libii w ostatnich sześciu tygodniach przybyło ok. 200 rosyjskich najemników, wśród których są snajperzy z tzw. grupy Wagnera - podaje w środę „NYT”. Rosja wysłała tam też kilka samolotów Suchoj, rozmieściła pociski i artylerię precyzyjnego rażenia - twierdzi gazeta
Jest pewna kategoria Europejczyków, których można spotkać w dowolnym kraju Afryki. To rosyjskojęzyczni piloci. Jedni pracują legalnie w cywilnych liniach lotniczych. Część szmugluje broń i bierze udział w wojnach. Żołnierzy z ukraińskim paszportem można spotkać w lotnictwie wojskowym Libii, Czadzie i Nigerii. – Większość z nich wykonuje obowiązki bojowe nielegalnie. Oficjalnie są zatrudnieni np. w firmach transportowych – opowiadał kijowskiemu dziennikowi „Siegodnia” Wołodymyr Ł., kapitan transportowego iła-76, który lata w Afryce. Z danych gazety wynika, że pilot może liczyć od 2 tys. dol. żołdu miesięcznie w czasie pokoju do 12 tys. dol. w razie udziału w działaniach zbrojnych. Najlepiej płaci Libia. Podczas gdy na Ukrainie oficerski żołd nie przewyższa równowartości 300 dol., Muammar Kaddafi płaci pilotom wojskowym ze Wschodu nawet do 8 tys. dolarów. Wojskowi wyjeżdżają więc ze swoich krajów bez dylematów. W przypadku Ukrainy istnieje nawet ułatwienie w postaci bezpośredniego połączenia cywilnego Kijów – Trypolis obsługiwanego codziennie. Francja wyciszyła sprawę Większość pilotów znalazło zatrudnienie w cywilnych liniach lotniczych. Część zaciągnęła się do afrykańskich sił zbrojnych. W armiach kilku krajów służy obecnie co najmniej 100 pilotów z państw byłego ZSRR. I choć władze w Kijowie, Moskwie czy Mińsku dementują informacje na ten temat, co jakiś czas pojawiają się fakty, którym nie da się zaprzeczyć. W grudniu 2010 r. władze nieuznawanego Somalilandu skazały na rok więzienia sześciu Rosjan. Na pokładzie antonowa, który międzylądował w somalilandzkiej stolicy Hargejsie, znaleziono miny i granaty. Transport był przeznaczony dla innych somalijskich separatystów, Puntlandu, z którym Hargejsa pozostaje we wrogich stosunkach. Z kolei z depesz ujawnionych przez WikiLeaks wynika, że za sterami rządowych samolotów Wybrzeża Kości Słoniowej, które w 2004 r. zbombardowały francuską bazę wojskową, siedzieli Białorusini. Ambasador Stanów Zjednoczonych w Paryżu powołuje się przy tym na ówczesnego szefa MSW Togo, w którym aresztowano Białorusinów. Sprawa została wówczas wyciszona przez Francję, która uznała, że cała sytuacja nie jest warta psucia relacji z Mińskiem. Piloci pod naciskiem Paryża zostali zwolnieni z aresztu. Cel oznaczony ogniskiem – Często zrzucaliśmy z samolotów tajemnicze skrzynki w miejscach zaznaczonych ogniskami. Czasem lądowaliśmy bezpośrednio na sawannie. Wówczas skrzynki wyładowywali brudni, uzbrojeni Afrykanie. Nie ulegało wątpliwości, że to powstańcy walczący wówczas z rządem w Chartumie – opowiada gazecie „Siegodnia” o lotach do Sudanu Ukrainiec o imieniu Artem. I mówi o kilkusetdolarowych bonusach, które dostawał za dyskrecję i niezadawanie zbędnych pytań o ładunek. Oddzielną sprawą jest rola władz w Kijowie czy Mińsku w formalnie nielegalnym procederze. Ukraińskie sądy od 1995 r. nie skazały nikogo za służbę w obcej armii, choć zgodnie z kodeksem karnym grozi za to 10 lat więzienia. Dodatkowo dzięki kontaktom w ukraińskiej armii Trypolis remontował swoje samoloty w zakładach w Odessie. Z kolei wczoraj sekretarz generalny ONZ Ban Kimoon oficjalnie oskarżył Białoruś o złamanie embarga na dostawy broni dla przywódcy Wybrzeża Kości Słoniowej Laurenta Gbagbo, który po porażce w ubiegłorocznych wyborach odmówił opuszczenia urzędu i wszczął wojnę z popieranymi przez Zachód siłami kontrkandydata. Dla Aleksandra Łukaszenki nielegalne pośrednictwo w handlu bronią to ważne źródło dewiz, co niechcący przyznał kiedyś na antenie telewizji BT sam prezydent. Unia Europejska dołącza się do sankcji. Muammar Kaddafi testuje ucieczkę do Mińska Embargo na handel bronią, zamrożenie aktywów finansowych i zakaz wjazdu dla 26 przedstawicieli libijskich władz, w tym Muammara Kaddafiego. Unia Europejska – po decyzji ONZ – zdecydowała wczoraj o wprowadzeniu sankcji na Trypolis. – Lista osób objętych sankcjami będzie mogła zostać rozszerzona w każdym momencie – zadeklarowała rzecznik szefowej unijnej dyplomacji Maja Kocijanczicz. Zakaz sprzedaży broni obejmuje z kolei również amunicję, armatki wodne czy policyjne pałki. Tymczasem siły wierne rządzącemu od 42 lat pułkownikowi Kaddafiemu kontrolują już jedynie stolicę kraju oraz ufortyfikowany obóz Bab al-Azizija, siedzibę Kaddafiego. Wczoraj powstańcy opanowali położone nieopodal Bengazi lotnisko Al-Banina. Opozycji udało się też odeprzeć atak lojalistów na 500-tys. miasto Misurata, zestrzeliwując przy okazji rządowy samolot i biorąc do niewoli jego załogę. Izraelski „Haarec” twierdzi z kolei, że rodzina Kaddafiego przygotowuje się do ucieczki na Białoruś. W ciągu ostatnich dni w Mińsku czterokrotnie lądował prywatny samolot dyktatora, dassault falcon 900EX. Aleksander Łukaszenka od dawna blisko współpracował z Trypolisem, a sam Kaddafi otrzymał nawet doktorat honoris causa Uniwersytetu Informatyki i Radioelektroniki w Mińsku. Zdaniem „Haareca” samolot mógł przywieźć do Europy liczną rodzinę pułkownika lub część jego złota. Z kolei Londyn nie wykluczył wczoraj wprowadzenia nad Libią strefy zakazu lotów, patrolowanej przez wojska NATO, która uniemożliwiłaby Kaddafiemu bombardowanie manifestantów. Państwa Zachodu chcą też szukać porozumienia z liderami rodzącej się opozycji politycznej. Al-Dżazira zaś podała wczoraj, że władze Libii również nie wykluczają rozmów. Kaddafi miał wydelegować do nich szefa wywiadu Abu Zaida Durdę. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
IIs9.
  • n2qcg7dwr3.pages.dev/302
  • n2qcg7dwr3.pages.dev/329
  • n2qcg7dwr3.pages.dev/77
  • n2qcg7dwr3.pages.dev/325
  • n2qcg7dwr3.pages.dev/268
  • n2qcg7dwr3.pages.dev/275
  • n2qcg7dwr3.pages.dev/328
  • n2qcg7dwr3.pages.dev/355
  • n2qcg7dwr3.pages.dev/145
  • polscy najemnicy w afryce